20. rocznica wejścia Polski do Unii Europejskiej. Pozorny dobrobyt zamiast skoku cywilizacyjnego. Polityk Konfederacji podsumował dwie dekady obecności w strukturach unijnych

0
0
1
Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne / Fot. PAP/Radek Pietruszka

W środę 1. maja mija 20 lat od przystąpienia Polski do Uniii Europejskiej. W tym czasie euroentuzjaści prześcigają się w zachwalaniu polskiej obecności w strukturach unijnych. Z kolei polityk Konfederacj Marek Tucholski ma inne zdanie.

W środę 1. maja mija 20 lat od przystąpienia Polski do Uniii Europejskiej. W tym czasie euroentuzjaści z takich ugrupowań jak Prawo i Sprawiedliwość, Platforma Obywatelska, Lewica, czy Polskie Stronnictwo Ludowe, prześcigają się w zachwalaniu UE i polskiej obecności w strukturach unijnych. Z kolei polityk Konfederacji i ekspert od energetyki Marek Tucholski podsumował ostatnie dwie dekady.

Polityk podkreślił, że wbrew przeważającej opinii Polska nie odczuła oczekiwanego rozwoju. Wskazał również na zmniejszającą się demografię, gdyż według danych Głównego Urzędu Statystycznego w 2003 roku Polaków było 38,2 mln natomiast w 2023 37,7 mln. Ponadto wzrosła również średnia wieku z 36 lat do 42 lat obecnie.

Po 20 latach w Unii Europejskiej podstawy naszej egzystencji i rozwoju, zamiast ulec poprawie, pogarszają się. Jest nas 37,7 miliona (dane z 2023 roku), czyli o 500 tysięcy mniej niż w 2003 roku (38,2 miliona) - GUS. Średnia wieku Polaków wynosi 42 lata wobec 36 lat w 2003 roku (GUS) - podał Marek Tucholski.

Starzejemy się w szybkim tempie, a młodsze roczniki są coraz mniej liczne. Liczba urodzeń w 2004 roku - 356 tys., zgonów - 363 tys. W 2023 roku - 272 tys. urodzeń i 409 tys. zgonów. Spadek liczby urodzeń o 84 tys. i wzrost liczby zgonów o 46 tys. - GUS. Jako naród po 20 latach w UE wymieramy - dodał.

Pogarszające się warunki bytowe Polaków

Zauważył on również, że z każdym rokiem pogarszają się warunki ekonomiczne. W 2003 r. za średnie wynagrodzenie można było kupić 1,3 m2 mieszkania, natomiast w 2023 r. już o blisko połowę mniej, bo 0,65 m2. 

Stoi to w sprzeczności z idyllicznym obrazem malowanym przez tę część elit, która wpychała Polskę do Unii Europejskiej. Mówimy tu nie o wyremontowanych chodnikach czy ścieżkach rowerowych powstałych przy udziale środków unijnych, ale o fundamentalnych kwestiach, które w dłuższej perspektywie zdecydują o naszym być albo nie być. Mówimy o demografii, strukturze społecznej i znaczeniu politycznym. Na tym polu jest źle, a wygląda na to, że będzie jeszcze gorzej - wyjaśnił polityk Konfederacji.

Dodał również, że istnieje również poważne zagrożenie ze strony narastającej imigracji z Azji, Afryki oraz Ukrainy.

W miejsce 2 milionów przeważnie młodych Polaków, którzy po 2004 roku wyjechali i nie wrócili do kraju, ściąga nam się imigrantów z Azji, Afryki czy Ukrainy - zauważył.

Czytaj więcej: Zaskakujący sojusz w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Konfederacja i Polska Jest Jedna idą wspólnie do Brukseli. Mocny cios w Prawo i Sprawiedliwość

Pozorny dobrobyt zamiast skoku cywilizacyjnego

Polityk Konfederacji wskazał, że Polska przez ten czas nie uzyskała niezależności energetycznej, a obecny system dystrybucji jest niewydolny. To powoduje, że brakuje Polsce odpowiedniego rozwoju i konkurencyjności gospodarczej. Tucholski przestrzega również przed mylącymi wskaźnikami ekonomicznymi, które nie obrazują problemów w polskiej gospodarce.

Niech nie zwiedzie nas wzrost PKB. Ten nastąpił również w państwach nienależących do UE, a często był szybszy, bardziej spektakularny i wypracowany przez realną gospodarkę, a nie centralistyczne programy biurokratów. Przyczyniał się do wzrostu zamożnosci społeczeństwa, a nie korporacji - napisał Tucholski.

Wskazał również, że za obecny rozwój odpowiedzialna jest przede wszystkim rozwijająca się technologia na całym świecie.

Ten pozorny dobrobyt, jaki nastał, opiera się na ogólnym rozwoju technologicznym na świecie (komórki, laptopy czy tablety są powszechne nawet w ubogich krajach) oraz jest wynikiem powszechnej jeszcze w świecie Zachodu dostępności żywności produkowanej w sposób jakby nie patrzeć odbiegający od naturalnego, ale za to stosunkowo tani - podkreślił.

Skrytykował również, że Unia Europejska coraz bardziej przypomina scentralizowane superpaństwo, które nakazuje wprowadzać dyrektywy ustalane w Brukseli.

Tymczasem realne podstawy dobrobytu jak powiększanie własności prywatnej, rozwój klasy średniej czy konkurencyjność na rynku są zagrożone. Zamiast tego proponuje nam się centralnie sterowane programy wyrażane w dyrektywach, których koszty są tak duże, że nie będą w stanie ich udźwignąć nawet największe gospodarki państw UE, nie wspominając o Polsce - zaznaczył Tucholski.

Mieliśmy być krajem mlekiem i miodem płynącym, do którego kierowane są strumienie pieniędzy z bogatszych państw UE, a wyszło tak, że zamiast się rozwijać, coraz bardziej staczamy się po równi pochyłej. Zadowalamy się rosnącymi wskaźnikami, których realnie nie odczuwamy. Starcza nam jeszcze zasobów na chleb do igrzysk, ale nie do tego, aby w sposób fundamentalny się rozwijać i dokonać realnego, a nie tylko propagandowego skoku cywilizacyjnego - podkreślił na końcu.

Źródło: tvmn.pl, x.com

Najnowsze
Sonda
Wczytywanie sondy...
0
0
Zapisz na później
Wczytywanie komentarzy...

Polecane

Przejdź na stronę główną
Na żywo