Strefa buforowa o wiele mniejsza, niż planowano. Wywalczyli to mieszkańcy
W dzienniku ustaw pojawiło się rozporządzenie, które wyznacza strefę buforową przy granicy z Białorusią. Zakaz przebywania na określonym terenie obowiązywać ma 90 dni. Rząd ugiął się pod naciskiem lokalnych władz i mieszkańców. Zamknął teren o wiele mniejszy, niż początkowo planował.
- Zobacz także: Imigranci są wydalani do Polski. Fedorska: Niemcy wykorzystują niezdecydowanie polskiego rządu
Pierwszy projekt strefy obejmował teren oddalony nawet kilka, a w jednym miejscu prawie kilkanaście kilometrów od granicy. Wzburzyło to lokalne władze, ale przede wszystkim mieszkańców, którzy nie byli pewni swojego losu.
- Wyremontowaliśmy dla córki dom na agroturystykę – wyjaśniła nam kilka dni temu jedna z gospodyń. - Goście dzwonią, ale nie możemy ich przyjąć bo nie wiemy, czy teren nie będzie zamknięty.
W podobnej niepewności żyli mieszkańcy całych wiosek, wzdłuż granicy. Nie wszyscy jednak siedzieli z założonymi rękami. Ciekawy performance pt. “Nieetyczne metry” zorganizowany został na drodze z Dubicz Cerkiewnych, w kierunku do granicy. Precyzyjnie odliczono 200 metrów. O takiej głębokości strefy mówił bowiem na początku premier Donald Tusk. Potem jednak jego minister przedstawił zupełnie inną mapkę, na której wyłączone były całe miejscowości, pola uprawne.
- „Twórcy akcji chcieli przez to przypomnieć premierowi Tuskowi, że metr w Warszawie, Sopocie i Dubiczach to ten sam metr. Że 200 metrów, to zawsze te same 200 metrów. Że 200 metrów, nie równa się 5200 metrom. I że uczciwy człowiek dotrzymuje danego słowa” - czytamy na profilu lokalnego Monitora Dubickiego.
Presja miała sens
Nacisk społeczny wszędzie tam, gdzie strefa sięgać miała daleko od granicy okazał się skuteczny. Plany zostały zmienione. Ostatecznie na obszarach zamieszkałych teren zamknięty zostanie na wąskim, głębokim na około 200 metrów od granicy odcinku. Tylko w rezerwatach przyrody strefa będzie szersza. Nie przekroczy jednak dwóch kilometrów. Mieszkańcy będą mogli swobodnie przemieszczać się z miejscowości do miejscowości oraz prowadzić prace polowe.
- „Ważne, że otwarty pozostanie także duży obszar wokół Białowieży. Jest więc nadzieja, że turyści będą chcieli przyjechać” - dodaje Monitor Dubicki.
Czy jednak straty da się całkowicie wyeliminować? Z Monitora dowiadujemy się, że „na Podlasie nie przyjedzie 40 osobowa grupa uczniów z Olsztyna. Mieli mieszkać w Narewce, stołować się w Hajnówce, w naszej Gminie mieli mieć zorganizowane warsztaty. Mieli także odwiedzić Białowieżę, Kruszyniany i Supraśl. Dyrektorka szkoły, która organizowała wyjazd nie wyraziła jednak zgody, mówiąc, że nie puści dzieci w “obszar prowadzenia działań wojennych”...
Źródło: Monitor Dubicki