Potrącił 70-latkę i uciekł z miejsca wypadku? Były premier przed sądem
Były polityk PZPR jest aktualnie związany z Koalicją Obywatelską. Do wypadku z udziałem byłego premiera, a aktualnie europosła KO – doszło w maju 2019 roku w Hajnówce w województwie podlaskim.
- Przed Sądem Rejonowym w Hajnówce ruszył proces Włodzimierza Cimoszewicza.
- Były premier został oskarżony o potrącenie 70-letniej rowerzystki i ucieczkę z miejsca zdarzenia.
- Cimoszewicz miał nie wezwać na miejsce zdarzenia ani policji służb ratowniczych.
- Zobacz także: Biden czy Trump? Kogo wolą Polacy?
Cimoszewicz nie przyznaje się do winy
Proces Włodzimierza Cimoszewicza ruszył po pięciu latach od wypadku. Według prokuratury, były premier niemyślnie naruszył zasady bezpieczeństwa w ruchu drogowym, nieuważnie obserwował drogę i nie zachował szczególnej ostrożności, zbliżając się do przejścia, zbyt późno zaczął manewr hamowania i doprowadził do wypadku, a także zbiegł z miejsca zdarzeni. W wyniku zdarzenia 70-letnia rowerzystka miała doznać złamania kości podudzia oraz otarć twarzy i dłoni.
Do wypadku z udziałem byłego premiera, a aktualnie europosła KO – doszło w maju 2019 roku w Hajnówce w województwie podlaskim. Polityk potrącił wówczas 70-letnią rowerzystkę, która znajdowała się na oznakowanym przejściu dla pieszych.
Z informacji przekazanych przez policję wynika, że pojazd, którym poruszał się polityk miał nie posiadać aktualnych badań technicznych. Były polityk PZPR jest aktualnie związany z Koalicją Obywatelską.
Cimoszewicz miał nie wezwać na miejsce zdarzenia ani policji służb ratowniczych. Razem ze znajomymi miał zabrać potrąconą kobietę do swojego miejsca zamieszkania, a następnie do szpitala. Z informacji przekazanych przez policję wynika, że pojazd, którym poruszał się polityk miał nie posiadać aktualnych badań technicznych. Z tego względu został mu odebrany dowód rejestracyjny. Były premier, który zjawił się na piątkowej rozprawie konsekwentnie nie przyznaje się do stawianych zarzutów.
Nie spowodowałem tego wypadku i twierdzę, że nie można mojego zachowania po wypadku traktować jako zbiegnięcia z miejsca zdarzenia, bo ja po wypadku udzielałem pomocy poszkodowanej – przekonywał.
Jak tłumaczył, poszkodowana kobieta miała widoczne obrażenia twarzy, co mogło doprowadzić do wylewu krwi do mózgu. Z tego właśnie powodu miał uznać o konieczności udzielenia jej jak najszybciej fachowej pomocy.
Źródło: dorzeczy.pl