Wspieraj wolne media

Czyste powietrze czy czysta dyskryminacja?

Piotr  Strzembosz
13
12
4
Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne / Fot. Pixabay

Zarówno dbanie o czyste powietrze w Warszawie, jak i budowanie instytucji publicznych (np. szpitali) wymaga wyrzeczeń i godzi w interesy części obywateli - w przypadku dbania o czyste powietrze kierowców, którzy mają auta niespełniające norm.

W Warszawie utworzono „strefę czystego transportu” w pełni transparentny i demokratyczny sposób, gdyż najpierw odbyły się konsultacje społeczne (70% za, 30% przeciw), potem głosowanie w Radzie Miasta (37 za, 16 przeciw, 2 wstrzymało się), czyli wszystko odbyło zgodnie z prawem, zgodnie z wymogami demokracji, procedurami itp. i ta „strefa” obowiązuje od 1 lipca br.

Otóż nie. Demokracja nie polega na tym, że jakaś grupa ludzi decyduje o losie innych ludzi, a tak było w tym przypadku. Uczciwie i w pełni demokratycznie można by głosować wtedy, gdyby problem dotyczył wszystkich kierowców wjeżdżających do stolicy, a nie ich części, bo dla części kierowców wynik głosowania w najmniejszym stopniu nie zmienia ich sytuacji, nie ogranicza ich praw, a dla części zmienia w sposób zasadniczy, bo dotyczy wyłącznie ich - posiadaczy starszych modeli samochodów spalinowych.

Zatem większość warszawiaków wypowiadała się podczas referendum na temat odebrania części Polaków (tych mających starsze  auta) wjeżdżania własnymi autami do stolicy, a to już nie jest żadna demokratyczna procedura, a coś, co w języku lewicy do tej pory nazywano „dyskryminacją” i „wykluczeniem”.

Jeśli ktoś powie, że tak przebiegają wszystkie demokratyczne głosowania, gdy się decyduje o losie części obywateli, np. głosując, gdzie wybudować szpital, pod budowę którego trzeba dokonać wywłaszczenia, to od razu odpowiadam, że omawiany tutaj przypadek jest zgoła inny. Adekwatnym przykładem byłoby głosowanie rady miasta nad wywłaszczeniem z domów mieszkańców jednej dzielnicy, by w tym miejscu wybudować szpital z jednoczesnym nie wypłaceniem wywłaszczonym mieszkańcom żadnej rekompensaty.

Na koniec o tym, jak wybrnąć z zaistniałej sytuacji. Zarówno dbanie o czyste powietrze w Warszawie, jak i budowanie instytucji publicznych (np. szpitali) wymaga wyrzeczeń i godzi w interesy części obywateli - w przypadku dbania o czyste powietrze kierowców, którzy mają auta niespełniające norm.

W oby przypadkach konkretnym ludziom, którzy zostają poszkodowani, trzeba zrekompensować ich straty. W przypadku wywłaszczenia niezbędne jest zapewnienie domu w innym miejscu lub odszkodowania w wysokości wystarczającej na jego wybudowanie, zatem podobnie powinno być w przypadku pozbawienia kierowcy prawa do korzystania z legalnie nabytego i eksploatowanego auta. Wystarczy, że każdemu właścicielowi „kopcącego” auta da się w zamian auto spełniające normy lub środki na jego zakup i sprawa będzie załatwiona, a można to zrobić podejmując drugą uchwałę w Radzie Warszawy, która by uzupełniała tę pierwszą.

Oczywiście odezwą się głosy, że na to nie stać mieszkańców Warszawy, których 70% ochoczo głosowała za „czystym powietrzem”. Oczywiście, że tak jest, zatem jakim prawem ograbia się z legalnego majątku mniejszą, uboższą część podróżujących Polaków, którzy odwiedzają Warszawę lub wjeżdżają do niej do pracy?

Jest też drugi, niewymagający nakładów finansowych sposób na dbanie o „czyste powietrze” w Warszawie, całej Polsce i generalnie na świecie. Należy bez narzucania obywatelom abstrakcyjnych i trudnych do spełnienia wymogów, wprowadzać jak najbardziej realne, nie abstrakcyjne wymogi wobec producentów samochodów. Jeśli w przyszłości każdy wychodzący z fabryki samochód będzie „przyjazny środowisku” (nie mam na myśli aut elektrycznych */), to za kilkanaście lat problem zmieni się radykalnie bez odbierania praw i rujnowania budżetów najbiedniejszych obywateli wraz z naturalnym procesem pozbywania się przez kierowców starych aut i kupowaniem nowych.

Na koniec uwaga - omawiana uchwała podjęta przez Radę Warszawy oraz setki innych decyzji podejmowanych w imię „ochrony klimatu” i „czystego powietrza” w Polsce i poza Polską (głównie w UE) nie mają na celu realnego poprawienia sytuacji w tym zakresie, ale to odrębny temat.

 

*/ Auta elektryczne nie są ani bardziej ekonomiczne (są droższe), ani bardziej ekologiczne (produkcja i utylizacja baterii – ślad węglowy) od aut spalinowych.

 

Najnowsze
Sonda
Wczytywanie sondy...
13
12
Zapisz na później
Wczytywanie komentarzy...

Polecane

Przejdź na stronę główną
Na żywo