• W zeszłym roku odbyła się kontrmanifestacja fundacji Życie i Rodzina przeciwko paradzie równości zorganizowanej w Częstochowie.
• Lokalna policja po raz kolejny postanowiła oskarżyć organizatorów, stawiając im niepoważne zarzuty.
• Krzysztof Kasprzak we vlogu przedstawia szczegóły, które kompromitują lokalnych funkcjonariuszy.

Członek fundacji Życie i Rodzina Krzysztof Kasprzak odbył ostatnio rozprawę w częstochowskim sądzie ws. zorganizowanej w zeszłym roku kontrmanifestacji, która odbyła się w tym mieście.Była ona reakcją na kolejną paradę równości w miejscu, gdzie odbywają się pielgrzymki na Jasną Górę.

Aktywista pro-life zaznaczył, że lokalna policja po raz kolejny postanowiła oskarżyć obrońców życia o zakłócanie porządku manifestacji dewiantów. Przyznał nawet, że pewna policjantka, która była świadkiem nie pamiętała nawet jak był ubrany wspomniany Kasprzak.

Przyszła świadek pani policjantka, która nie pamiętała jak byłem ubrany, ani kto był ze mną. Nie pamiętała nawet jakie banery mieliśmy, bo powiedziała, że mieliśmy banery antyaborcyjne. Za to zapamiętała, że mnie legitymowała i udzielała mi pouczenia, że zakłócamy legalne zgromadzenie. Oczywiście to nieprawda, nic takiego nie miało miejsca  - wyjaśnił Krzysztof Kasprzak z fundacji Życie i Rodzina.

Nie ma żadnych dowodów, że nasze zgromadzenie było nielegalne, że z naszej strony pojawiła się jakakolwiek agresja. Policja częstochowska jest ideologicznie uprzedzona, konkretnie jeden komisariat, który po raz kolejny stawia nam zarzuty - podkreślił.

Jak poinformował, kolejna rozprawa ma odbyć się już w maju, tym razem z udziałem świadków ze strony fundacji.